Jak skomponować weselne menu, żeby trafiło w gusta naszych gości? Czy istnieją jakieś zasady, których powinniśmy przestrzegać podczas tworzenia weselnej oprawy? Przeczytaj jak znaleźć odpowiedni balans między preferencjami weselnych gości i własnym smakiem…
Nie ulega wątpliwości, że menu obok muzyki i alkoholu stanowi jeden z ważniejszych jak nie najważniejszych elementów weselnego przyjęcia. Bo czy można dobrze się bawić będąc głodnym? Czy można pić alkohol na pusty żołądek? Zdecydowanie nie. Komponując weselne menu należy pamiętać o kilku ważnych elementach, które pozwolą stworzyć wyjątkową kartę dań, trafiającą w gusta nawet najbardziej wymagających.
Daj gościom wybór
Nie ma nic lepszego niż opcja wyboru podczas wesela, nie każdy przecież ma takie same potrzeby i lubi podobne dania. Pamiętaj, że menu weselne powinno odzwierciedlać przede wszystkim Wasze preferencje, w końcu to Wy będziecie wybierać potrawy, które chcecie, aby znalazły się na stołach. Ale, ale…no właśnie istnieje ale. Jeśli jesteście wegetarianami, oczywiście nie powinniście rezygnować z tego rodzaju kuchni i takie potrawy powinny być obecne na waszym weselu, jednak nie możecie pominąć preferencji gości i wypada zaserwować również mięso. Tak samo w odwrotnej sytuacji, jeśli Wy pozostajecie wiernymi mięsożercami, cieszcie się mięsem w dniu wesela, ale nie możecie zapomnieć o obecnych wegetarianach, weganach czy alergikach. Idealnym rozwiązaniem w takich sytuacjach wydają się być dwie opcje głównych dań, mięsna i bezmięsna, które szybko i skutecznie rozwiążą problem.
Porada ?
Przyda się lista osób, które nie tolerują danych składników, dzięki temu unikniecie wtopy i każdy dostanie taką potrawę, jaką lubi i może jeść. Szczególnie należy na to zwrócić uwagę, kiedy wśród naszych gości znajdują się osoby z nietolerancjami pokarmowymi, nikt nie chce przecież niczyjej krzywdy i karetki pod salą weselną. Proszę pamiętajcie o cioci, która nie może jeść orzechów oraz o przyjaciółce, która nie ma życia po spożyciu laktozy. 🙂
Smacznie nie tylko modnie
To dość spory problem dzisiejszych czasów, ale nie można tego ukrywać, należy o tym powiedzieć, duża część osób goni za trendami, często nie zastanawiając się nad tym głębiej, czy coś będzie dobre, czy tylko ładnie wyglądać na talerzu. Dlatego zwracam na to Waszą uwagę, jest wiele składników, o których Wasi goście nie mają pojęcia, nigdy o nich nie słyszeli i niekoniecznie będą ich fanami. Nie wszyscy myślą, że trufla jest #dinnergoals a #foodporn niekoniecznie sprawdzi się w parze z dużą ilością alkoholu. Przemyśl ilość jedzenia na talerzu, goście chcą się najeść, a nie smakować „momenty”. Oczywiście nie mam tu na myśli chamskich porcji i wyłącznie polskiego jedzenia. Należy znaleźć balans, który pozwoli się najeść i ładnie wyglądać na talerzu. Pamiętaj też, że proste, ale smaczne jedzenie nigdy nie wychodzi z mody, więc jeśli masz wątpliwości nie stawiaj trendów nad sprawdzonych ulubieńców.
Pamiętaj o równowadze
Co kryje się pod równowagą w weselnym menu? Prosta zasada, jeśli pierwsze danie to aż dwa posiłki, najpierw zupa, później wybór mięs i dodatków, to kolejne danie nocy powinno być lżejsze, dobrym wyborem będzie tu zupa, może to być zupa gulaszowa, bądź inna bazująca na mięsie, ale ważne, żeby nie atakować gości kolejnym pełnym daniem obiadowym. Im później, tym dania powinny być bardziej lekkostrawne. Organizm ludzki nie jest zaprogramowany do nocnego jedzenia, tym bardziej kilku obiadów w ciągu kilku godzin. Weselne menu nie może składać się wyłącznie z dań ciężkich czy tylko z dań lekkich, potrzebujemy wcześniej wspomnianej równowagi.
Nie zawsze więcej znaczy lepiej
Chodzi tu w głównej mierze o ilość i częstotliwość podawanych posiłków. Jesteśmy przyzwyczajeni, że na polskich stołach weselnych musi być tłusto i dużo. Cieszę się, że ten trend zaczyna powoli odchodzić w niepamięć. Wspomniałam już wyżej, że nie jesteśmy przyzwyczajeni do jedzenia kilku obiadów, tym bardziej w ciągu jednej nocy. Dobrze, więc nie szaleć z ilością posiłków podczas wesela, wiem, że zaraz odezwą się głosy, że żeby pić, trzeba jeść. Oczywiście, ale przecież na stołach są jeszcze przystawki, które zwykle stoją i zwyczajnie się marnują. Po takiej nocy lądują w worach na śmieci. Nie marnujmy niepotrzebnie jedzenia. Zamiast 6 posiłków naprawdę wystarczą 3-4, które i tak sprawią, że brzuchy naszych gości będą wypchane po brzegi. Podawanie posiłków co 1,5 h nie ma sensu, zamiast jeść goście będą tylko próbować i zostawiać większość potraw na talerzach. Optymalnym czasem między posiłkami jest 2,5-3 h, w tym czasie goście zdąża zjeść wcześniejszy posiłek, potańczyć i odpocząć od jedzenia, a być może skuszą się nawet na jakąś przystawkę.
Menu musi pasować do miejsca i nastroju wesela
Wybierając kuchnię na swoje wesele powinniście wziąć również pod uwagę miejsce i motyw przewodni, który będzie królował podczas waszego ślubu. Jeśli zdecydowaliście się na salę balową to i menu powinno być dopasowane do charakteru uroczystości, powinno być bardziej wykwintne. Jeśli natomiast wyprawiacie swoje wesele w stodole w stylu boho, to nie decydujcie się na catering, który będzie przypominał restaurację z gwiazdką Michelin, bo goście będą spodziewali się czegoś swobodnego w takim miejscu. Dzisiejsi podwykonawcy potrafią wyczarować cuda, które bez problemu wpiszą się w charakter wesela, dlatego nie zapomnijcie wspomnieć o tym podczas rezerwacji firmy cateringowej.
Ciekawe wskazówki – teraz coraz więcej osób dowiaduje się o swojej alergii pokarmowej, więc i to trzeba byłoby wziąć pod uwagę przy okazji tworzenia menu. Wiadomo – nie zawsze trafi się, aby każdemu dopasować, ale chociaż mała próba z pewnością będzie doceniona!
Dokładnie tak, niestety w dzisiejszych czasach trzeba się bardziej postarać 🙂 Kiedyś nikt nie zwracał uwagi na takie rzeczy, ale teraz mamy większość świadomość i myślę, że warto ją wykorzystać, żeby nie zrobić komuś krzywdy 🙂 Pozdrawiam!
Mnie bardzo cieszy coraz większa ilość warzyw na stołach weselnych. Nie samym mięsem człowiek żyje, więc myślę, że menu powinno być urozmaicone 🙂
Ja wcześniej nie spodziewałam się, że przed ślubem trzeba zaplanować aż tak wiele. Dobrym pomysłem było podzielenie obowiązków na pół – połowę załatwiałam ja, a połowę narzeczony.