Buty ślubne w moim przypadku to nie lada wyzwanie! Dlaczego? Już tłumaczę. Rzadko noszę szpilki, lubię w nich swoje nogi, ale naprawdę ciężko jest mi dobrać wygodne obcasy. Moje stopy, a właściwie palce mają mały mankament, przez który po kilku godzinach noszenia szpilek z noskiem w szpic muszę je natychmiast zdjąć. 🙂
Temat ślubnych butów jest naprawdę ciężki. Wydaje mi się, że wciąż mało na rynku miejsc z butami typowo ślubnymi, które oferowałyby dużą różnorodność fasonów. Przez to, że od początku zdecydowałam się na zaokrąglony nosek, możliwość wyboru mocno się zawęziła. Kilkadziesiąt wycieczek do sklepów z obuwiem skończyło się tylko rozczarowaniem, że owszem są ładne buty, ale z noskiem w szpic, który totalnie odpada w moim przypadku. Zbyt duże ryzyko, jak na ten dzień, a przecież muszę czuć się przede wszystkim wygodnie.
Na samym początku wybrałam buty z obcasem kaczuszką, ale wszyscy zgodnie powiedzieli, że wyglądają jak komunijne. Przestraszyłam się i zaczęłam szukać dalej. Potem była faza na sandały. Zakochałam się w jednych od Sophii Webster. Cudowne, różowe z pięknymi motylkami z tyłu. Niestety praktyczność i cena przesądziły, że powinnam zdecydować się na coś innego. Bardzo chciałam sandały, po to, żeby nie martwić się, że coś może cisnąć mnie po kilku godzinach w palce. Po kilku rozmowach stwierdziłam, że jednak sandałki to nie najlepszy pomysł. Głównie ze względu na to, że podczas wesela tańczymy z wieloma osobami, które po kilku głębszych mogą stawiać swoje stopy zbyt blisko moich 😛 Podeptane, bolące palce nie brzmią kusząco.
Ostatecznie zdecydowałam się na znane wszystkim i lubiane czółenka firmy Kotyl. Wybrałam model 5891 z 9 cm obcasem i zapięciem wokół kostki w kolorze różowym. Prezentują się zgrabnie i wydają się wygodne. Pochlebne opinie koleżanek zachęciły mnie do ich kupna. Mam nadzieję, że się sprawdzą 🙂
Jakie są Wasze typy butów ślubnych? 🙂 Dajcie znać!
