Spotkania w poradni rodzinnej to dla mnie najgorszy element ślubnych przygotowań. O ile nauki przedmałżeńskie mogły cokolwiek wnieść do mojego życia, tak poradnia okazała się wyłącznie dopełnieniem formalności i straconym czasem.
Jeśli chcesz wziąć ślub kościelny musisz uzbroić się w cierpliwość i załatwić masę formalności, nauki przedmałżeńskie i poradnia rodzinna zajmują w tym wszystkim stosunkowo najwięcej czasu. O naukach przedmałżeńskich pisałam tutaj, a dzisiaj kilka słów o poradni rodzinnej. W ogólnie przyjętych zasadach wymagane są trzy spotkania w poradni. Niektóre parafie ich wymagają, inne nie, akurat w mojej, bez podpisów nie ma co marzyć o ślubie, dlatego czy mi się to podobało, czy nie, musiałam do poradni iść. Dobrze, że spotkania odbywały się w parach i Damian był ze mną. Nie wiem, czy wytrzymałabym tam siedząc tylko z Panią prowadzącą. Na szczęście była sympatyczna i miła, słyszałam historię, że i ten aspekt był kiepski, co jeszcze gorzej wpływało na odbiór całości.
Odbyliśmy dwa spotkania na przestrzeni półtora miesiąca. Zarówno na pierwszym i drugim spotkaniu poruszaliśmy tematykę naturalnego planowania rodziny, analizując cykl menstruacyjny i metody rozpoznawania dni płodnych i niepłodnych. Ćwiczenia robiliśmy tylko na spotkaniach, wiem, że w niektórych miejscach trzeba przyjść z własnym kalendarzykiem i pomiarem temperatury ciała. Miła Pani, sądząc po wyglądzie, mniej więcej w naszym wieku i bez obrączki na palcu, skrupulatnie zachęcała nas do stosowania się do metody Rotzera. Recytowała formułki i pokazywała obrazki z fizjonomią kobiecych narządów rozrodczych. Nie wiedziałam, że istnieje tyle rodzajów śluzu szyjkowego… Mieliśmy też krótki egzamin, Pani wypytywała nas o to, ile żyje komórka jajowa, ile plemnik itp…
Nie zrozumcie mnie źle, same spotkania przebiegły naprawdę w miłej atmosferze, ale cała koncepcja, że w ogóle trzeba na nie iść jest dla mnie po prostu śmieszna. Nie chcę się zagłębiać, bo oczywiste jest, że każdy ma własne poglądy na ten temat, ale nie uważam, że takie spotkania mogą coś zmienić w moim życiu, czegoś mnie nauczyć, do czegoś zachęcić. Poza tym nie koniecznie miałam ochotę na omawianie mojego cyklu miesiączkowego z obcą Panią w moim wieku, która nie jest lekarzem. To zupełna strata czasu i cieszę się, że mamy to już za sobą!
Życzę Wam powodzenia i może tak, jak nam i Wam uda się skrócić spotkania do dwóch! 🙂 Pamiętajcie też, że grafik w poradniach rodzinnych jest strasznie napięty, więc absolutnie nie zostawiajcie tego na ostatnią chwilę.
Też nie jestem zwolenniczką takich spotkań. Mogłoby ich w ogóle nie być :p
Dobrze, że mamy to za sobą, to naprawdę nic ciekawego… Pozdrawiam serdecznie! 🙂